wtorek, 10 lipca 2018

Rozdział 70 cz.2

**Oczami Amy**

Nienawidzę Lou i tego jego dziwnego wzroku. Jakby coś ukrywał, ale jednak wszystko jest dobrze. Ja się domyślam oczywiście najgorszego, tylko co znowu takiego zrobił? Może znowu to Liam, albo Zayn.. wcale bym się nie zdziwiła, gdyby musiał ich kryć. To tak samo w sumie działa u nas, jeśli jedna coś zrobi to pozostałe trzymają jej stronę.

-Też masz ubrać śliczną sukienkę na ostatnią kolację? - Wpadła do mojego pokoju Abigail w samej bieliźnie, a w ręku trzymała kilka sukienek.
-Emm coś tam wspominał, ale nie wzięłam tego na poważnie – odpowiedziałam zaglądając ponownie do szafy. Może faktycznie powinniśmy wyglądać inaczej, żeby pożegnać jedne z lepszych wakacji. Mam nadzieję, że nie będę musiała ubierać nic różowego... nie mam nic przeciwko noszeniu ciuchów w tym kolorze, ale to nie dla mnie.
-Weź mi pomóż wybrać najlepszą. Bo sama nie mogę się zdecydować – rzuciła kilka propozycji na moje łózko i zaczęła przymierzać pierwszą. Pierwsza była zwykła, klasyczna mała czarna. Nic specjalnego, więc od razu pokręciłam głową. Upiłam łyk wcześniej zrobionej kawy i podziwiałam dalej przyjaciółkę. Następna mocno czerwona, wielkie wow!
-Wiem, wiem... idealna.. ALE okropnie się układa na biuście – wskazała na dekolt, który faktycznie był jakiś bez kształtu..
-Szkoda, bo zajebista torpeda – skomentowałam i pomogłam jej odpiąć kreację.
Teraz założyła coś również pięknego. Kazałam się jej obrócić i sprawdziłam każdą część, czy aby na pewno to jest ta idealna. I okazało się, że to właśnie ta sukienka na taką wyjątkową dzisiejsza okazję.
-Też tak myślę – porozumiałyśmy się bez słów – teraz ja pomogę tobie.
**

-Amy, to jest twój kolor! -Krzyczała Abi próbując mnie przekonać, do białej i bardzo dziewczęcej sukienki. Jakoś wolałabym nałożyć zwykłą czarną, niż stroić się jak na jakieś wesele.... Ale z drugiej strony kiedy jak nie teraz? Może przynajmniej jakieś inne wspomnienie będzie, a nie w samych ciemnych barwach.
-Dobra, jejuuuu... założę to tylko dlatego, że nigdy Louis nie widział mnie w takich barwach... dziewiczych.

Brunetka wybuchła śmiechem, ale od razu się pohamowała sprawdzając SMS.
-Susan napisała, że źle się czuje i na razie nigdzie nie idzie – spojrzała na mnie, a ja uniosłam brew.
-Podejrzane trochę, jakoś nie wyglądała na chorą – odpowiedziałam sprawdzając treść wiadomości – odpisz, żeby nie ściemniała i zaczęła się szykować.
Bennett zrobiła co kazałam i we dwie skończyłyśmy się malować. Zawsze się szykowałyśmy we trójkę na różne imprezy, bo jakoś tak raźniej. Jedna coś pożyczy drugiej, inna natomiast pomoże wybrać kolor szminki, jakieś perfumy. Po prostu razem czujemy się pewnie i możemy liczyć na pomoc.

-Czy nasi mężczyźni będą czekać na nas na dole? Bo Louis nic nie mówił od śniadania, potem wyszedł i go nie było od tego czasu.
-Zayn nic mi nie mówił, więc też nie mam pojęcia. Zaraz do niego napiszę..

**
Nie jestem pewna, czy ten chłopak, który stoi przede mną, to nadal mój Louis. Czarna, elegancka koszula, oczywiście jeden guzik odpięty. Do tego krótkie, czarne spodnie (jednak temperatura daje się we znaki, nawet jak mamy prawie 18 godzinę).
Wybraliśmy się we czwórkę zjeść. Susan i Liam mieli do nas dojść, ale ruda coś zaczyna świrować. Myślę, że dostała okres, ale to chyba jeszcze nie ten moment. Może po prostu Payne zaszedł jej za skórę i teraz chce go tak ukarać.

-Może wznieśmy toast za miły wypoczynek, byle więcej takich – unieśliśmy wszyscy kieliszki w górę i się nimi stuknęliśmy.
-Czekajcie na nas! - W porę zjawiła się nasza spóźnialska parka. Nasza przyjaciółka ubrała czarną sukienkę, a jej partner tak jak pozostała dwójka się odstawił.
-W porę zdążyliście na główne danie – skomentował Zayn odsuwając Susan krzesło.
-Przepraszamy, ale nie miałam pojęcia co ubrać – odpowiedziała unosząc od razu kieliszek z winem do ust. Upiła kilka łyków i spojrzała najpierw na mnie, a następnie na Abigail. Wskazała delikatnie ruchem głowy wyjście do toalety.
-Zostawimy was na chwilę, bo mam ochotę zapalić, ale z przyjaciółkami – wstałyśmy bez czekania na ich odpowiedź i wyszłyśmy na plażę. Restauracja jest tuż przy plaży, więc jedyną opcją były sandałki, a nie żadne szpilki....
Chciałam zapytać co się stało, ale Susan sama z siebie zaczęła mówić.

-Miesiączka mi się spóźnia jakieś 4 dni.. Jeszcze nigdy tak długo nie musiałam czekać. Przecież biorę tabletki, a do tego prezerwatywa. Dziewczyny ja podejrzewam najgorsze...

Moja szczęka chyba odpadła, a oczy wystrzeliły. Taką samą reakcję miała Abi. Nie chciałam palić, ale w tym wypadku papieros sam trafił do moich ust.

-Daj – brunetka szepnęła i wyciągnęła z paczki dodatkowe dwa – chyba potrzebujemy tego..
Odpaliłam im i sobie. Od razu się zaciągnęłam i zaczęłam głęboko myśleć nad jej słowami. Przecież w wieku 19 lat nie można mieć dzieci. To powinno być wręcz zabronione.. Same jeszcze jesteśmy dziećmi, a nasi partnerzy to już w ogóle..

-Nic nie mówimy chłopakom, bo zanim nie zrobię testu to nie chcę wzbudzać niepotrzebnych emocji..
-Jak będzie pozytywny? -Wypaliła Abigail wypuszczając duży kłąb dymu.
-Nawet tak nie myślmy – wyszeptałam patrząc w piękne niebo.
-Nie dam rady wychować dziecka, kiedy nie mam stałego utrzymania. Mam studia przed sobą, a nie zajmowanie się domem i zakładaniem rodziny.. Myślę, że będę musiała usunąć. A co jak Liam mnie... mnie zos-zostawi. Nie dam rady sama.

Czując w jej głosie załamanie, rzuciłyśmy papierosy i mocno ją przytuliłyśmy. Wachlowała twarz, żeby tylko się nie popłakać. Udało się i mogłyśmy wrócić do środka, aby dokończyć posiłek w udawanej miłej atmosferze...

**Oczami Sus**

Od rana się modliłam, żeby tylko moje przemyślenia nie okazały się być prawdziwe. Nie wyobrażam sobie być mamą, bez skończenia szkoły. Albo uczyć się i w międzyczasie zajmować dzieckiem. Wiem, że tak można i w przyszłości będę chciała mieć gromadkę dzieci, ale nie jestem teraz na to gotowa. Po prostu wiem jak to jest, kiedy nie masz nic, a rodzisz dziecko. Moja mama od zawsze opowiada mi o swojej koleżance, która zdecydowała się urodzić. Chłopak zostawił ją od razu po dowiedzeniu się o dziecku, rodzice wyrzucili ją z domu, a o nauce mogła zapomnieć. Czarny scenariusz, ale widzę siebie w takiej sytuacji. Jedynie mogłabym liczyć chyba na moje przyjaciółki. Najlepsze ciotki na świecie. Na razie powinnam zając się studiami, pracą, układaniem życia z Li, a dopiero na koniec powiększeniem rodzinki.
Nie chciałam zepsuć ostatniego dnia wakacji, ale czuję jak hormony we mnie buzują. Przecież nie wytrzymam cały czas się uśmiechając. To jest takie trudne, ale wiem jak mojemu chłopakowi zależy na spędzeniu tego wieczoru całą paczką na plaży. Nie miałam zamiaru pić bezalkoholowe napoje, wlewałam w siebie każdy kieliszek wina, który kelner stawiał przede mną. Oczywiście nie chciałam stracić panowania, więc dziewczyny miały mnie na oku.
-Może wybierzemy się na krótki spacer, a potem możemy pić oglądając gwiazdy – zaproponował Lou, na co wszyscy się zgodzili. Wszyscy wyszliśmy na dwór i szliśmy obserwując wszystko wokół nas. Poczułam, że chłopacy są jacyś spięci. Może to jakieś moje odczucia, ale nie zachowują się jak oni. Każdy inaczej przeżywa pożegnania z pięknym miejscem. Ale sądziłam, że to kobiety bardziej by się tym przejęły, za to my mamy inne zmartwienie teraz na głowie...
**

-To jest idiotyczny pomysł! Przecież możemy się zabić, utopić, połamać nogi – wymieniała Abigail idąc gdzieś obok mnie. Chłopaki postanowili zrobić nam niespodziankę i obwiązali jakieś tasiemki wokół oczu. Nie mam ochoty na takie wydarzenie, ale widząc uśmiech bruneta, musiałam się na to zgodzić.
-Nie dramatyzuj, kochanie zaraz będziemy na miejscu – uspokajał ją Malik próbując chyba coś szeptać do chłopaków. Amy przez całą drogę była cicho, zupełnie jak nie ta sama dziewczyna.
-Dobra, dosłownie zaraz będziecie mogły to ściągnąć. Ale czekajcie na nasz znak.

Poczułam jak Liam ucałował mnie w czoło i zaczął odchodzić ode mnie. Poczułam się strasznie niepewnie. Lubię niespodzianki, ale kurde nie jestem w stanie wytrzymać takiego napięcia za długo.
-Dziewczyny – wyszeptałam – jesteście gdzieś tu?
-Chyba obok ciebie – odpowiedziała Am, a ja zaczęłam jej szukać rękoma. Odnalazłam ją i złapała za rękę – boję się stać sama.
-Nigdy nie jesteś sama – dołączyła do nas Abi.

Zapewne musiałyśmy wyglądać komicznie, próbując na ślepo odnaleźć siebie. Jeśli oni się śmieją, to dostaną ode mnie taki łomot, że popamiętają te wczasy do końca sowich dni.
-Ogólnie to możecie już się uwolnić.
-Dzięki wielki łaskawco – odpowiedziała kąśliwie Amy do swojego chłopaka.
Odwiązałam bandame i... szczęka mi opadła. Musiałam się uszczypnąć.

-Ała! Nie prosiłam się o to – zapiszczała Abigail.
-Boże – wydusiłam z siebie – co-co to jest?
Byłyśmy w szoku. Liczyłam na jakiś koc na plaży, albo może kupili nam psa do domu, albo no nie wiem... więcej jedzenia! W sumie to jedzenie i alkohol jest..
Cała trójka stała w dużych, narysowanych na piasku sercach. Kazali się nam zbliżyć do siebie. Spojrzałam na dziewczyny i niepewnie zrobiłyśmy kilka kroków w przód, tak żeby być blisko swojego faceta.

-Liam, co wy robicie? - Zapytałam patrząc w jego wielkie oczy. Widziałam, że się boi.
-Susan Brown - zaczął mrugając kilka razy, tak jakby chciał powstrzymać łzy - Odkąd się poznaliśmy wiedziałem, że nie zostaniesz jakąś tam dziewczyną w moim życiu. Poczułem coś do ciebie, czego nie czułem nigdy wcześniej do żadnej kobiety. Może nie jesteśmy razem 10 lat, ale czuje, że te kolejne 10 lat chciałbym spędzić właśnie z tobą. Z nikim innym, ale z tobą, z kobietą, która znaczy dla mnie wszystko. - Ukląkł na jedno kolano i wyciągnął z marynarki czerwone opakowanie w kształcie serca. Otworzył je i spojrzał na pierścionek znajdujący się w środku. - Wiem, że jesteśmy młodzi, masz studia przed sobą, ale możemy razem wejść w nieznaną nam przyszłość... Susan, czy zostaniesz moją rudą żoną? Zostaniesz już ze mną na zawsze?

Przestałam oddychać na dosłownie chwilę, ale dla mnie to trwało wieki. Każde jego słowo trafiło do mnie z ogromną siłą, piękne zdania, które wypowiedział przetworzyłam milion razy. Dopiero jak zadał ostatnie pytanie wzięłam głęboki oddech i poczułam, że po mojej twarzy nie lecą łzy.. Tylko to już był wodospad, którego nie mogłam zatamować.
Podejrzewałam go ostatnio o zdradę, a on właśnie mi się oświadczył? Przecież to jest jakaś nierealna sytuacja. Nie mogę w to uwierzyć..

-Uszczypnij mnie – wyszeptałam, ale on nie dosłyszał – uszczypnij mnie!
Powtórzyłam głośniej, a on zrobił to co kazałam.
Dalej klęczał przede mną i czekał na moją odpowiedź. Chciałam się skonsultować z przyjaciółkami, ale same właśnie miały przed sobą chłopaków, którzy na kolanach czekali na nasze odpowiedzi.
Rozejrzałam się jeszcze raz, aby dostrzec dopiero teraz jak wszystko starannie zostało przygotowane. Świeczki, serca, koce, koszyki, alkohol, muzyka, balony, po prostu bajka..

-Tak – pokiwałam głową – Tak! Zostanę twoją rudą żoną! - wykrzyczałam i wystawiłam rękę, aby założył mi pierścionek, który połączy nas na zawsze.
Wstał i wziął mnie na ręce obracając wokół własnej osi. Poczułam się jak te wszystkie aktorki w moich ulubionych serialach. Zawsze marzyłam z dziewczynami, żeby przydarzyło nam się właśnie coś takiego, co tylko oglądałyśmy w telewizji. Jestem teraz w idealnej bańce mydlanej, która tym razem nie może zostać uszkodzona. Nasze życie zmieni się diametralnie, ale czy nie na tym to polega? Na próbowaniu nowych rzeczy?

**Oczami Abigail**

-Tak, też nie mogę uwierzyć w to, że stoję przed tobą i kompletnie nie wiem co robić. Jedynie mogę powiedzieć ci kilka słów, nad którymi myślałem przez ostatnie miesiące..-Wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami- Abigail Bennett, nie muszę Ci powtarzać, że cię kocham. Bo naprawdę kocham. Inaczej by nas tu teraz nie było. Na początku chciałem tylko cię skrzywdzić. Ale im bliżej cię poznałem, tym bardziej mnie do siebie przyciągałaś. Poczułem coś nowego, niedostępnego dla mnie – miłość. Obdarzyłaś mnie miłością jakiej nigdy nie miałem. Zmieniłaś moje życie karzełku, ale taka zmiana mi się podoba. Bo ty jesteś w niej obecna.

Poczułam jak zaczynam płakać, a nogi uginają mi się we wszystkie strony. Nie mogłam z siebie nic wydusić, ledwo w ogóle ruszyłam nogami, żeby podejść do szatyna. Ba, gdybym mogła czymkolwiek ruszać to byłoby coś. W tej chwili po prostu czas się zatrzymał dla nas i tego chciałam. Żeby chwila trwała wieczność, właśnie ta chwila. Nie żadna inna, tylko ta, w której jesteśmy najszczęśliwsi na całej ziemi. I jesteśmy zupełnie sami, zakochani, gdzieś gdzie nie ma naszych ani żadnych innych problemów.

-Jesteś dla mnie lekarstwem na moją przeszłość i przyszłość, wiem że dla ciebie mogę wszystko – wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i biorąc duży oddech ukląkł na jedno kolano – Abi, mój mały wredny aniołku, chcesz być moim wiecznym lekarstwem? Chcesz zostać żoną kogoś takiego jak ja? Kto nie raz mógł cię zawieść, ale zawsze starał się uczyć i naprawiać uczucie, którym cię darzę.
Zauważyłam łzy, które zebrały się w jego oczach. Nie wytrzymałam i runęłam na ziemię obok niego. Oboje klęczeliśmy patrząc się sobie w oczy. Otarłam jego policzki i złapałam dłońmi za twarz. Czułam jak szybko oddycha, przygryzłam dolną wargę i pocałowałam go mocno w usta. Odwzajemnił pocałunek i mocno mnie przytulił.

-Jeśli chcesz, to mogę zostać trochę dłużej... i być twoim lekarstwem na zawsze – odpowiedziałam i mocno się w niego wtuliłam. Czułam jak mnie ściska, a następnie nałożył na jeden z moich palców pierścionek. Przez cały czas nie mogłam przestać płakać i  się uśmiechać. Po prostu chyba nie mogę uwierzyć, że Zayn Malik, wielki gangster, który nie wie co to miłość nagle mi się oświadczył. To jakiś kosmos, a nie moje życie.
-Tak się bałem, pierwszy raz chyba czułem strach przed powiedzeniem czegoś dziewczynie – wyznał pomagając mi wstać i otrzepać sukienkę z piasku.
-A ja nigdy bym się nie spodziewała tego po tobie – przejechałam dłonią po jego włosach i złapałam za jego rękę – to teraz wracamy do domu jako para narzeczonych. To takie obce!
Pokiwał energicznie głową i ucałował mnie w policzek.

**Oczami Lou**

-Znasz mnie, więc wiesz, że w takich chwilach nie jestem zbyt dobry – puściłem jej oczko, żeby rozluźnić atmosferę – ale dobry jestem w kochaniu i wielbieniu Ciebie. Nie chcę mieć innej kolorowej kobiety obok siebie, tylko właśnie ciebie! Tworzymy razem zgrany zespół, więc chciałbym, żebyśmy tworzyli go długo razem.
Nadeszła chwila kiedy to wyjąłem pudełeczko z kieszeni i chciałam uklęknąć jak reszta chłopaków, ale dziewczyna mnie powstrzymała.
-Nie płaczę często, rzadko się to zdarza ogólnie – wytarła policzki – ale nie klękaj, bo wiem, że tym doprowadzisz do pogorszenia mojego stanu emocjonalnego w tej chwili!
-Dobrze, dla ciebie wszystko. Więc – otworzyłem pudełeczko stojąc i patrząc na jej twarz – zostaniesz moją żoną?
-Czy to oznacza, że niestety już zostaniemy razem?- skinąłem delikatnie głową – to się nie zgadzam...
-Co?! - poczułem jak serce mi staje, a oddech nagle ucieka i nie mogę go ponownie złapać.
-Jeju, spokojnie! Żartowałam, oczywiście, że będę twoją żoną czy kim tam tylko chcesz. Tylko nie umieraj, bo zostanę wdową bez ślubu – odpowiedziała i pocałowała mnie.

Kręcąc głową wziąłem jej dłoń i włożyłem na odpowiedniego palca pierścionek. Wyglądał idealnie na niej.
Patrzę i nie mogę uwierzyć, że widzę swoją przyszłą żonę. Kobietę, z którą będę dzielił resztę swojego pojebanego życia. Ale czuje, że będziemy razem tworzyć niesamowitą przyszłość.
-Długo to planowaliście?
-Trochę nam to zajęło – usiedliśmy wreszcie wszyscy na kocu i mogliśmy otworzyć szampana i wznieść toast za to co mamy teraz.
Każda z dziewczyn była w szoku, ale widząc ich twarze mogę stwierdzić, że są szczęśliwe. Zresztą ja z chłopakami też jesteśmy teraz najszczęśliwsi na świecie. Jeszcze kilka miesięcy temu, jakby ktoś mi powiedział „Słuchaj Louis znajdziesz miłość swojego życia i znowu będziesz miał prawdziwych przyjaciół..” to bym mu wpierdolił. Na prawdę, moje życie toczyło się bez większych emocji, a już na pewno bez kobiet, które były ze mną dłużej niż kilka tygodni.
-Za naszą przyszłość!
Wznieśliśmy wszyscy toast i upiliśmy kilka łyków szampana i siedzieliśmy w milczeniu obserwując gwiazdy....

............................
TAK TAK TAK.. JESTEŚMY ZNOWU TUTAJ! PRZEPRASZAMY ZA AŻ TAKIE OPÓŹNIENIE....
Matura, egzaminy zawodowe... po prostu kilka miesięcy wiecznej walki z nauką, a potem stres, nerwica.. A teraz studia, papierki, dokumenty sranie takie cały czas...
Ale wakacje wakacjami, więc zapraszamy was do czytania. Postaramy się dodać następny rozdział (epilog tej części) trochę szybciej jeśli tylko się znajdzie chwila wolności to będziemy pisać i pisać i pisać.... Bo pisanie to coś, co akurat jest taką odskocznią, która nas ratuje przed codziennością i prawdziwym życiem..
Przepraszamy, dziękujemy, zapraszamy!
KOCHAMY IDA! <3


środa, 27 grudnia 2017

Rozdział 70 cz.1

 

**Oczami Zayna**

-Musiałem – wyszeptałem już przy naszym hotelu. Oczywiście z klubu się ulotniliśmy, bo po naszej bójce zaczęły się inne, więc nie potrzebowaliśmy kolejnych awantur. Abi całą drogę się nie odzywała, w ogóle żadna z nich się nie odezwała. Dlatego chciałem jakoś załagodzić sytuację, tylko jak? Mamy ledwo północ, a my już w hotelu? To nie jest tak jak powinno być na wakacjach.. Nie mamy przecież 50. na karku...
-Chodźmy na plażę – zaproponowałem zatrzymując wszystkich – kupmy jakieś wina i po prostu posiedźmy wspólnie na plaży.
-To jest plan – poparł mnie Louis, który tak samo jak ja, trzymał się na uboczu od Amy.

Dziewczyny spojrzały na siebie, a następnie na nas. Zauważyłam delikatny uśmiech u swojej brunetki, więc podszedłem by ucałować jej piękne usta.
-Przepraszam za to w klubie, ale nie mogę patrzeć jak ktoś cie dotyka...-wytłumaczyłem, a ona wtuliła się w mój tors.
-Chodźmy na tą plażę – powiedziała i zaczęła iść w kierunku najbliższego sklepu.
Wszyscy razem zaczęliśmy dyskutować o winach i tym co będziemy robić. Oczywiście padło kilka propozycji, które warto wykorzystać.
Wszedłem do środka z chłopakami i kupiliśmy to co było nam potrzebne. Ze względu na zrujnowany wieczór przeze mnie w sumie, to zapłaciłem za wszystko. Czego się nie robi, żeby odkupić swoje winy...
Dotarliśmy w fajne miejsce, gdzie ktoś rozpalił ognisko i pozwolili się dosiąść. Oczywiście przyjęliśmy propozycje, bo ludzie wydawali się przyjemni. A do tego mieli gitary i coś nucili. Takich właśnie wakacji oczekiwałem. Że znajdziemy się w innym świecie, ale pełnym miłości i przyjaźni. Ja mogę tak codziennie siedzieć z nimi i rozkoszować się nocą pełną gwiazd.
Już mam przed oczami tą piękną chwilę...Chyba potrzebowałem takiego momentu na świeżym powietrzu oraz tego wydarzenia w klubie. Bo dzięki niemu zrozumiałem jak bardzo kocham Abigail, i mogę dla niej stracić swoją wolność.. Chociaż to jedyne co mnie trzyma przy byciu sobą.. Ale czego się nie robi w imię miłości? Dobre pytanie..

Jak tylko wypiliśmy po winie, zabrałem dziewczynę na spacer. Szliśmy trzymając się za ręce i obserwując światło gwiazd.
-Nie lubię sytuacji, gdzie się denerwujesz. I nie lubię naszych kłótni – odezwała się zaczynając moczyć nogi w letniej wodzie. Poszedłem w jej ślady i zatrzymałem się patrząc w głąb wody.
-Też tego nienawidzę, ale taka moja natura. Kiedy ktoś chce odebrać kogoś ważnego dla mnie. Przepraszam jeszcze raz – pocałowałem ją na zgodę, a dziewczyna tylko posłała mi uśmieszek.
-Przecież na ciebie nie można się zgniewać – wyszeptała i ochlapała mnie – po prostu się
nie da!

Zaśmiałem się i złapałem ją w objęcia unosząc do góry. Skoro zaczęła zabawę z wodą, to ja jej pokaże.
-Nawet nie próbuj – wyszeptała próbując uciec, ale już nie ma odwrotu. Zacząłem biec coraz głębiej, aż w końcu wrzuciłem Abigail do wody. Sam natomiast szybko wróciłem na brzeg, żeby brunetka nie mogła mnie zabić.
-A ja ci prawie wybaczyłam – wycedziła przez zęby, wracając do mnie – teraz to zapomnij, zdrajco.

Lekko uderzyła mnie w ramię i poszła dalej przed siebie. Zacząłem się tak głośno śmiać, że nie mogłem złapać powietrza. Ta mała, mokra brunetka, grozi mi jak zawodowy gangster. Jedyne co mogłem z siebie wykrztusić to śmiech.
-Teraz jeszcze cię to bawi?
-Nikt mnie tak nie rozbawił, jak ty to robisz robaku – powiedziałem wycierając mokre policzki od łez, które powstały podczas śmiechu – kocham cię Abi.
-Pff, przecież wiem – przygryzła wargę i wpiła się w moje usta. Tak właśnie chciałem spędzać dzisiejszy wieczór. Tylko we dwoje, z dala od problemów i niepotrzebnych nam ludzi. Wystarczy, że to ja robię duże kłopoty...

**

-Śpią? - wyszeptałem wracając do swojego pokoju, gdzie mieliśmy małe zebranie.
-Susan nawet chrapie, a Bennett oddycha – przewróciłem oczami zerkając na Louisa, który miał sprawdzić kolorową.
-Amy od razu padła i już nie wstanie do rana – oznajmił siadając na łóżku obok Liama.
Spędziliśmy pół nocy dobrze się bawiąc na plaży, ale już koło 3 widziałem, że moja dziewczyna jest zmęczona. Więc zaproponowałem powrót do hotelu. Wszyscy się zgodzili. Wcześnie rozmawialiśmy we trójkę, żeby omówić kilka spraw sami. Dlatego położyłem swoją miłość z Susan, jej i tak to obojętne, ważne by miała łóżko.
-Ostatnia noc wypada jutro, tak? - Upewniłem się sprawdzając kalendarz.
-Niestety – wyszeptał Louis – musimy coś zrobić, takiego naprawdę niesamowitego.
-Czyli tak, jak planowaliśmy kiedyś – przypomniał Li.
-To będzie najlepsza opcja – uniosłem kufel z piwem – to za jutrzejszą zabawę.
-Zapowiada się niezły hit – stuknęliśmy się i upiliśmy kilka łyków.

Następnym naszym zadaniem są wielkie i szybkie zakupy. Inaczej jesteśmy w dupie. Kwiaty już zamówiłem, Li ogarnął alkohol, a Lou miał iść znaleźć miejsce. Z tego co mówili, to mamy wszystko pod kontrolą. Znając nasze szczęście, jutro tutaj zjawi się nasza kochana Diana, albo jakaś kolejna osoba z przeszłości. Lepiej nie zapeszać, a jak naprawdę ktoś przyjedzie nas odwiedzić? Wtedy będzie po miłości..
-Mamy je rano obudzić, czy najpierw się sami spotykamy?
-Żeby nic nie podejrzewały, jednak jak Malik wstanie pierwszy tak po prostu, to każda zacznie nad czymś myśleć – zgodziłem się z Payne. Dlatego najlepiej będzie się spotkać neutralnie gdzieś. Dziewczyny będą zajęte pakowaniem, a my poudajemy sprzątanie w pokojach.

**
Całą noc nie mogłem zmrużyć oczu. Co chwilę się budziłem i obserwowałem brunetkę. Prawie się obudziła, podczas przenoszenie z pokoju Sus. Jednak poczuła ponownie miękki materac i zasnęła jak niemowlak.

Kilka razy coś mówiła, a nawet śpiewała pod nosem. Nie mogłem ze śmiechu, dlatego też nie spałem. Mam nadzieję, że ten wieczór będzie niesamowity dla niej, dla każdej z nich. Po prostu jeśli coś mamy zrobić, to niech to będzie zajebiste i zostanie w pamięci tak naprawdę do końca życia. A nie tylko na chwilę, a potem się zapomina chujowe wydarzenia z przeszłości. Nie będzie tak w tym wypadku. Już się o to postaramy z chłopakami.
-Dzień dobry – usłyszałem koło ucha – od jak dawna nie śpisz?
Przekręciłem się na bok do dziewczyny, żeby ukraść porannego całusa.
-Chwilę przed tobą otworzyłem oczy – skłamałem przecierając „zaspane” oczy – co chcesz kochanie na śniadanie? Jakieś życzenia?

Pokręciła szybko głową, ale jednak zastanowiła się zanim udzieliła odpowiedzi.
-Zjadłabym omleta z owocami i wypiła kawę – pocałowała mnie w policzek i wstała. Zaczęła się rozciągać idąc w stronę balkonu. Odsłoniła zasłony, ukazując tym samym piękny widok. Nie tylko ten za oknem, ale i ją samą w bieliźnie. Przecież taki obraz mi się nigdy nie znudzi. Dosłownie NIGDY.
-To ja już lecę na dół, a ty zajmuj łazienkę – założyłem spodenki i wyszedłem z pokoju zostawiając brunetkę samą...

**Oczami Lou**
Od samego rana Amy miała zły humor. Odkąd tylko otworzyła oczy, już wiedziałem. Wyczułem, ze coś jest nie tak. Najwidoczniej źle spała. Tak zazwyczaj się kończy. Zdenerwowała się, kiedy wszedłem jej bez pukania do łazienki. A robimy tak zawsze, bez wyjątku gdzie jesteśmy. Oczywiście tylko kazała mi wypierdalać, bez tłumaczenia. Wziąłem kilka głębokich wdechów i rzuciłem się na łóżko.

-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam dziś – wyszeptałem do poduszki i uderzyłem pięścią w materac. Ciśnienie trochę ze mnie zeszło, więc postanowiłem wyjść zapalić papierosa. Wtedy już całkowicie powinienem ochłonąć. Może kolorowa jak weźmie zimny prysznic, to wróci do nas. Przecież to jest ostatni dzień, a ona ma chujowy humor. Czyżby to był okres? Nie no, jeszcze niee... Chociaż nie wiem....
-Cześć – usłyszałem jak z pokoju obok dołącza do mnie Liam – daj mi fajkę. Nie mogłem całą noc spać, Susan się tak wierciła...
-Bierz – podałem mu pudełko i zapalniczkę – Amy też dziś za szczęśliwa to nie jest.
-Już widzę ten ostatni wieczór i to wszystko. Coś czuję, że chuj z tego wyjdzie. W rezultacie każdy wróci do domu osobnym samolotem, wtedy to będzie historia życia.
Zaśmiałem się pod nosem, na samo wyobrażenie tej sytuacji. To tak komicznie wygląda. Musimy odgonić od siebie te złe emocje, bo sami to zjebiemy.
-Ciekawe jak tam Zayn – wspomniałem i zauważyłem jak wychodzi na zewnątrz. Odpalił papierosa i patrzył przed siebie. Po chwili dopiero zerknął w bok, tym samym zauważając nas. Podszedł bliżej witając się.
-Jesteście gotowi? - Spytał, a my spojrzeliśmy na siebie.
-Powiedzmy – odparłem widząc, jak Am podchodzi do okna i nas obserwuje. Postała tam dosłownie chwilę, bo weszła do nas Ruda. Zamieniły ze sobą kilka zdań i wspólnie opuściły pokój. Czyżby miały coś w planach? Pewnie kupią pamiątki dla bliskich, w końcu trzeba coś zawieźć rodzicom czy rodzeństwu. Może ja też powinienem coś kupić? W sumie to dobry pomysł, jeśli powiem rodzinie o zaplanowanej przyszłości.. To będzie dobra karta przetargowa.

**
Spędziliśmy we trójkę kilka godzin „szukając pamiątek”, żeby nasze kobiety nie podejrzewały zbyt wiele. Tak naprawdę to musieliśmy wybrać jakąś dobrą restaurację, żeby miała idealne położenie. Najbardziej zależy nam na bliskiej odległości do plaży. Rozmawialiśmy z kelnerami, żeby zapytać jak tutaj wyglądają zaręczyny. Nic niesamowitego nam nie zdradzali, w sumie to samo co u nas w Anglii się słyszy. Dlatego chcieliśmy być choć trochę oryginalni i romantyczni. Przecież one nam nie uwierzą. Jedynie Liamowi uda się wyglądać normalnie w takiej sytuacji. Mogę się założyć, że kolorowa nawet ni myślała o naszym związku w taki sposób. Tzn. pewnie myślała z dziewczynami, ale nie o tym, iż w końcu się za to jakoś zabiorę.
-Wykupiłem chyba pół kwiaciarni – spotkałem wyznaczonym miejscu Malika.
-To dobrze – odpowiedziałem i wziąłem od niego dwa kosze – Jeszcze Li i reszta rzeczy z listy życzeń.
-Miejmy nadzieję, że dostanie te światełka na baterie. Inaczej nie będzie takiego klimatu. - Zgodziłem się z nim i ruszyliśmy razem na plażę. Kiedy chłopaki byli na zakupach, ja zabrałem się za „rezerwowanie” miejsc na plaży. I to tak dosłownie musiałem iść do urzędu miasta, podpisać jakieś papiery, napisać powód, i dopiero po wszystkim możemy dziś robić w wybranych miejscach co tylko chcemy. Oczywiście warunek to posprzątanie i zapłacenie. W sumie to wystarczyło tylko wyciągnąć odpowiednie banknoty i już nawet proponowali mi zamknięcie całej plaży. To jest piękne, co pieniądz robi z człowiekiem...

**Oczami Liama**
Biegam od sklepu do sklepu, że kupić lampki led. Widzieliśmy w internecie, że one dają niesamowity klimat. Dlatego jest to obowiązkowy przedmiot na naszej liście. Dodatkowo postanowiliśmy kupić coś od siebie dla naszej wybranki. Tutaj też zacząłem się porządnie zastanawiać. Susan kocha jeść, może to wystarczy? Oczywiście, że nie... ale przywieźliśmy bielizny z UK, dodatkowo pójdę do jubilera i kupię jej piękny wisiorek. Oczywiście sam go nie wybiorę, ale będzie miał wartość sentymentalną.
-Tak mamy kilka paczek na zapleczu – najlepsza wiadomość tego dnia.
-Proszę bardzo o wszystkie opakowania, jakie tylko macie – odparłem wyjmując portfel. Miła ekspedientka przyniosła mi dwie reklamówki lampek. Sprawdziliśmy czy na pewno działają, dokupiłem baterię i za wszystko chciałem już płacić, ale.. rzuciła mi się w oczy taka mała figurka słonika. Nie mam pojęcia dlaczego akurat to.
Podszedłem i przeczytałem opis, było coś o przynoszeniu szczęścia. Dlatego dopakowałem mały przedmiot i mogłem lecieć do chłopaków.
Słodycze i owoce kupi się tuż przed sam kolacją, nie ma co przesadzać też z ilością. Bo wszystko się roztopi, albo ktoś nam zabierze.

**
-Jak dla mnie jest super – powiedział Lou, kończąc łączyć ze sobą światełka.
-Ładny kształt nawet wyszedł, takie całkiem idealny – zaśmiał się szatyn, próbując jakoś poprawić ułożenie. Jednak nie jesteśmy duszami artystycznymi, tak też musi wystarczyć to, co już tutaj zrobiliśmy.
-Myślicie, że Am spodoba się dodatkowo puszczenie fajerwerek i jej ulubione wino?
-Jasne! To w końcu coś z twojej inicjatywy – odpowiedziałem patrząc na małego słonika dla rudej – ja kupiłem taki drobiazg i myślę o zaśpiewaniu.
-To będzie coś niespotykanego, jeśli zaśpiewasz jej własną piosenkę. Ja dla Abi mam portret naszej dwójki, i kupiłem „światełko do nieba”.
-Mam nadzieję, że dziewczyny powiedzą tak i wrócimy do Anglii jako nowi ludzie. - powiedziałem wierząc w to. Dziewczyny nas kochają, a my je. Czy to nie wystarczy?
-Na pewno będzie dobrze, a teraz wracajmy do hotelu, bo dostałem wiadomość od Am – pokazał nam Lou jej treść i wspólnie zaczęliśmy kierować się do naszego mieszkanka tymczasowego.

**
-Dominikana? - zapytałem kiedy byliśmy znowu sami przy basenie.
-Jak dla mnie to jedno z najpiękniejszych miejsc – wszyscy poparliśmy słowa Malika, więc zarezerwowałem przez telefon następny wspólny wyjazd. Oczywiście zanim to zrobiłem, musieliśmy wypytać się każdej z osobna, czy ma wolne te dni. Tylko takim sposobem, żeby nie chciały się dowiadywać za dużo.
-Teraz tylko czekamy na wieczór i zobaczymy co dalej – wznieślibyśmy toast za przyszłość i wróciliśmy do zabawy w basenie...
....................................
MOŻEICIE NAS NIENAWIDZIĆ. ZLINCZOWAĆ CZY TAM ZABIĆ....
Dopadł nas brak czasu na pisanie i brak weny.. Tak serio serio skupiłyśmy się na nauce, jedna z nas ma maturkę zaraz.. trzeba jakoś wszystko posegregować i małymi krokami wszystko realizować.
Kochamy was i czekajcie na następne części!!! <333

środa, 9 sierpnia 2017

Rozdział 69



**Oczami Amy**
-Takie poranki kocham – wyszeptałam czując jak chłopak obejmuje mnie od tyłu.
Kiedy tylko słońce zaświeciło w nasze okno, które Lou oczywiście zapomniał zasłonić, postanowiłam wstać. Za każdym razem kiedy jestem na wakacjach, to muszę z samego rana posiedzieć przez chwilę na balkonie i podziwiać wschód słońca.
-Czy życzysz sobie coś na śniadanie? - Usłyszałam przy swoim uchu i z uśmiechem pokiwałam głową.
-Nie czuję się głodna, ale wypiłabym kawę – posłałam mu buziaka w powietrzu po czym brunet się ulotnił.
Oparłam się ponownie o barierki i oglądałam jak całe miasto wraca do żywych. Spojrzałam też w boki, czy może dziewczyny nie wstały. Ale na Susan to jest zdecydowanie za wcześnie, a Abigail powinna już tutaj biegać z drinkami i olejkami na opalanie. Może Pan Idealny Malik ją przetrzymuje w łóżku i nie chce wypuścić.

Dziś mogłabym cały dzień leżeć sobie na plaży, albo nad basenem z czymś zimnym do picia. A jak się ściemni to liczę na jakąś dobrą imprezę. W końcu jesteśmy na Majorce, powinniśmy się bawić do rana, a potem całe dnie odsypiać.
-Dzień dobry! - spojrzałam i ujrzałam jak moja ruda przyjaciółka zmierza w moją stronę.
-To chyba nie twoja pora – odblokowałam telefon, żeby sprawdzić jaką mamy godzinkę. Dochodzi dopiero 9... więc to zdecydowanie nie jest czas na wstawanie. Sama się sobie dziwię, że postanowiłam się ruszyć po 6. A mogłam przekręcić się na drugi bok i po prostu powiedzieć, żeby wypierdalało to słońce. A do tego powinnam obudzić Louisa i kazać mu zasłonić okna. Jak dziś tego nie zrobi, to będzie spał pod prysznicem.
-Liam strasznie się wiercił, więc postanowiłam wstać i go nie zabijać – odpowiedziała ziewając – pięknie tu – skomentowała pokazując przed siebie. Zgodziłam się z nią tylko kiwając głową.
-Hejka – i dołączyła do nas Bennett.
-Więc wszystkie jesteśmy na nogach przed południem.. to dopiero nowość.
-Jest tak gorąco – wyszeptała brunetka wchodząc ponownie do swojego pokoju – widział ktoś Zayna? Bo coś wieczorem mówił, ale nie pamiętam gdzie miał iść.
-Może chce ci zrobić śniadanie do łóżka – rozmarzyła się ruda.
-Albo poszedł od rana pić. Chętnie do niego dołączę- zaproponowałam chowając się w swoim pokoju przed mocnym słońcem. Dziewczyny weszły za mną i rozgościły się na łóżku...
**
-Jeszcze tutaj – wskazałam palcem na odcinek lędźwiowy, a mój kochany chłopak zaczął mnie tam dokładnie smarować olejkiem – kocham cię!
-Ehh – westchnął i położył się obok na leżak.

My też się umiemy zebrać na wyjście. Przecież zanim zjedliśmy śniadanie to już wybiło południe. Potem oczywiście zaczęłyśmy szukać Malika, bo Abigail się martwiła. Chłopak wrócił spocony po godzinie, tłumacząc się, że był pobiegać i trochę mu zeszło. Brunetka prawie zeszła na zawał, ale wreszcie mogłam wrócić do pokoju i się położyć. W tym czasie Lou zaczął mnie denerwować i łaskotać. Więc postanowiłam go zostawić i zejść na dół do baru. Tam pogadałam przy drinku z miły barmanem, aż biedny prawie dostał po mordce. Tommo jednak umie walczyć o swoją kobietę. Oczywiście od samego rana marzyłam, aby wyjść się poopalać. Tak też minęła już pora obiadowa i wreszcie mogliśmy się tutaj położyć. Susan i Liam dołączyli na samym końcu, bo ruda była znowu głodna.
-Czyli jakoś za godzinkę się zwijamy ? Jakiś klub dziś? - Usłyszałam od swojego chłopaka, który sprawdzał coś na telefonie. Najwidoczniej sprawdzał jakie kluby mamy pod nosem.
-Jestem za – odpowiedział Zayn przekręcając się na plecy.
-To musimy się już zbierać? - Spytałam przyjaciółek, a one niechętnie podniosły głowy i nimi pokiwały.

Westchnęłam wstając i zapinając od razu górę stroju. Pocałowałam Louisa w usta i zabrałam od niego swoje ciuchy. Ruszyłam pierwsza. Imprezowanie jest takie trudne, szczególnie jak trzeba wcześniej wyjść z basenu i się zacząć ubierać, a do tego coś pewnie zjeść. Chociaż jest tak gorąco, że nie mam ochoty już nic jeść. Jedyne o czym marzę to mocna czarna kawa, która postawi mnie ponownie na nogi. Ponieważ na leżaku prawie zasnęłam dwa razy, więc potrzebuje kofeiny.

Skręciłam do baru i zamówiłam sobie napój. Ten sam miły barman już nie był dla mnie taki milusi. Tylko się uśmiechnął raz i dalej wszystko bez emocji. Kocham Tommo za to, że zawsze musi zrażać do nas takie fajne osoby. Zazdrość to zło! Ale cóż... wiem po sobie, że tak właśnie się zawsze reaguje.
-Dziękuje – zapłaciłam i pomału ruszyłam do naszego pokoju. Oczywiście trzeba podjechać windą, bo łatwo mogę wszystko wylać na kogoś, albo po prostu łatwo jest się zabić na schodach z wrzątkiem w rękach.
-Susan co ty pierdolisz – wyszeptałam rozglądając się jeszcze raz po korytarzu i mogłam wejść do jej pokoju – nie ma nigdzie chłopaków, więc mów o co chodzi.
-Znalazłam coś u Liama w torbie – zaczęła i pomału szukała tej rzeczy – widziałam to jakoś przed wyjazdem. Pomyślałam, że to dla mnie i da mi przy najbliższej okazji. Jednak on nic nie mówi, ani nie wygląda na takiego, żeby coś dla mnie mieć.

Wyciągnęła w końcu dużą, ładną, czarną torebeczkę na prezenty. Podała ją Abigail, a ta spojrzała na mnie nakazując podejście. Zrobiłam kilka kroków w jej stronę i obie zajrzałyśmy do środka. Ku naszemu zdziwieniu nie było tam żadnych perfum, tylko seksowna bielizna.
-Śliczne – wyszeptałam, ale nie myśląc za bardzo – Susan, skąd możesz wiedzieć, że on nie czeka na jakąś wyjątkową chwilę? Może dziś wieczorem chciał cię zabrać na kolację i potem ci to dać?
-Dokładnie, albo w ostatnią noc. Wiesz, aby uczcić cały pobyt tutaj i tak super go zakończyć – próbowałyśmy we dwie ratować sytuację, bo widząc minę rudej, była na skraju.
-A ty od razu coś wymyślasz. Znając Liama nie wie czy ci się to spodoba i co pomyślisz. Dlatego się waha nad wręczeniem ci tego.
-Ehhh – zabrała to od nas i schowała tam gdzie leżało – spotkajmy się za chwilę u Abi w pokoju – pokiwałam głową i pierwsza wyszłam. Za mną kroczyła brunetka. W milczeniu weszłyśmy do jej sypialni. Abi oparła się plecami o drzwi i spojrzała na mnie. Oczywiście, to jest właśnie TO spojrzenie. Usiadłam na łóżku i pokręciłam głową. Ona przygryzła wargi i już wszystko było wiadomo. Nie potrzebujemy słów, żeby porozumieć się w jakiejkolwiek sytuacji.
-Więc..
-Chłopak ma przejebane – dokończyłam za nią.
-Ale pomyślmy racjonalnie. To jest Liam, wiemy jak kocha Susan. Myślę, że to na prawdę nie może być dla kogoś innego. Bo dla kogo? Nowo poznanej laski na Majorce? To się nie trzyma kupy – Pani Abigail Bennett wyciągnęła mocne argumenty. Mogę się z nią jak najbardziej zgodzić, bo tak to właśnie wygląda. On nie widzi nic poza Rudą.
-A..- przerwałam szybko, bo do pokoju wpadła Susan.
-Kto ma ochotę na wino!? - krzyknęła biegnąc z dużą butelką alkoholu w stronę półki – gdzie masz jakieś szklanki – spojrzała na mieszkającą tutaj dziewczynę.
-Po lewej – odpowiedziała.
-Imprezę czas zacząć – wyszeptałam stukając się z dziewczynami za wakacje. Coś czuje, że nie tylko Payno będzie miał przechlapane, ale i naszym się oberwie. ..


**Oczami Louisa**
-Co zrobiłeś?! - Zachłysnąłem się powietrzem na słowa Liama.
-Zapomniałem schować gdzieś tą bieliznę. I myślę, że Susan to znalazła.
-Stary, masz przejebane teraz – zgodziłem się ze słowami Zayna.
Jak on mógł tak zrobić. Przecież takie rzeczy trzeba dobrze chować, albo po prostu zostawiać w domu. Dobrze, że Am nie patrzy mi do torby, albo czegoś tam nie szuka. Wtedy też bym mógł mieć przejebane. Oczywiście nie twierdzę, że Susan jest ta wścibską kobietą, ale... to na pewno przez przypadek wszystko.
-Czy musimy przyśpieszyć cały plan? - Spytałem widząc jak brunet chodzi w kółko.
-Proszę – wyszeptał i wrócił do kręcenia się po pokoju – myślę, że to mi pomoże ratować sytuację. Albo przynajmniej udobrucha ją.
-Ale nie... – zaczął Malik – zresztą.. jak trzeba to trzeba. - Westchnął głośno i podrapał się po karku wchodząc do hotelu.
Kiedy obgadaliśmy dodatkowe sprawy, mogliśmy spokojnie wyjść i spotkać się z dziewczynami. Cała trójka siedziała na balkonie. Z tego co zauważyłem, to dobrze się bawią. A do tego te trzy butelki po winie. To raczej pewne, że Susan powiedziała o tym dziewczynom. Teraz to pewnie mamy wszyscy kłopoty i to nie małe. Za ukrywanie takiego czegoś, za kłamanie i pewnie znajdą wiele więcej argumentów.
Porozumieliśmy się na odległość i spokojnie wyszliśmy do nich. Śmiały się z czegoś co
powiedziała moja kochana, a do tego puszczały głośno muzykę z telefonów.
-Jesteście gotowe? - Spytał Zayn podchodząc do swojej dziewczyny.
-Jak zawsze – odparła przyciągając go do siebie. Szatyn pomógł jej wstać i wspólnie ruszyli do wyjścia. Ja spojrzałem na Am i pociągnąłem ją w górę. Skrzywiła się, ale zauważyła, że nasze zakochańce muszą porozmawiać ze sobą.
-Poczekajmy na nich – wyszeptałem zamykając drzwi za sobą.
-Wiedzieliście? - I padło to niechciane pytanie.. Co teraz odpowiedzieć? Czy mamy udawać, że nikt nic nie mówił. Wzruszyłem ramionami patrząc na kumpla. On tak samo jak ja, stał patrząc na swoje stopy.

-To nie tak jak wygląda – w końcu się odezwałem ratując sytuację. Wszyscy zebrani zaczęli się we mnie wpatrywać, a kolorowa chyba zabijała mnie wzrokiem.
-A jak ma wyglądać piękna bielizna, której nie dajesz SWOJEJ dziewczynie od razu, tylko jakoś tak się czaisz- Podniosło się jej ciśnienie, już widzę jak ta żyłka się napina i pomału wraca do normalności.
-To jest dla niej – dzięki ci przyjacielu – Liam chciał jej to dać w ostatni wieczór. Wiecie magia ostatniej nocy bla bla... Więc nie kłóćmy się teraz, tylko poczekajmy na nich.
Polać mu! Gdyby nie wkroczenie Zayna, pewnie bym się właśnie kłócił ze Scott i kto wie jakby się to wszystko skończyło. Pewnie nie poszlibyśmy na żadną imprezę, tylko uciekli jak najdalej, żeby się napić osobno.
-Na razie jest okej, ale jak Susan wyjdzie z płaczem, to skończy się bardzo źle – Zagroziła Abigail i odsunęła się od Malika. On tylko pokręcił delikatnie głową i oparł się o ścianę. Zrobiłem to samo.
Czekanie jest najgorsze. Tak jakby to była jakaś wielka sprawa, a chodzi tylko o głupotę naszego Payne. Jeśli skończy się to płaczem, to już wiem na co się szykować...
*
-Widzicie? Wszystko już jasne- powiedziałem kiedy z pokoju wyszli przytuleni do siebie Li i Susan.
-Pff- zareagowała moja dziewczyna i ruszyła jako pierwsza do windy. Wszyscy kroczyliśmy za nią. Oczywiście posłałem porozumiewawcze spojrzenia do Payne, ale ten tylko okazywał jak to mu spadł kamień z serca. Czyli musiał ją porządnie udobruchać. Siedzieli w pokoju jakieś 20 minut. A my musieliśmy dusić się w niefajnej atmosferze.
-Nie gniewaj się – wyszeptałem do jej ucha. Uśmiechnęła się delikatnie, ale nic nie odpowiedziała. Liczyłem na jakiś kąśliwy komentarz, ale czy to możliwe? Nic nie powiedziała? To takie nie podobne do Amy... Coś się stało. Na pewno, bo inaczej się tego nie da wytłumaczyć.
-Czyli zapowiada się impreza z pierdolnięciem? - Zapytała Susan.
-Oj tak – odpowiedziały dziewczyny chichocząc pod nosem.
-To nasza – wskazałem na taksówkę, stojąca najbliżej wyjścia z hotelu.
Otworzyłem drzwi dziewczynom, a sam usiadłem z przodu. Podałem adres wybranego klubu i ruszyliśmy w drogę...

*
-Coś ci się chyba pomieszało – powiedział Zayn do swojej dziewczyny – za dużo alkoholu, kochanie.
Brunetka tupnęła nogą i odsunęła się od niego. Po prostu cała trójka przesadziła znowu z alkoholem, co w połączeniu z winami bardzo źle się skończy w hotelu. I przez to Abi próbowała zabrać szatynowi papierosa. Amy oddała jej swoją pojarę i oparła głowę o moje ramię. Wzrok Malika był niesamowity. Po prostu te oczy potrafią zabić, nie przesadzam. Zaśmiałem się w środku, ale nie ukazałem tego na zewnątrz.
-Nie zachowuj się jak dziecko – zawarczał zabierając to od niej – gorzej niż moje młodsze rodzeństwo..
-Sam jesteś dziecko – odparła i sama wyrzuciła peta.
-Dobra, bo zaraz się pobijecie i będzie gorąco – odparł Liam trzymając chłopaka za ramię. Ten tylko pokręcił głową i prychnął.
-Ty – teraz i włączyła się moja kolorowa do wszystkiego – coś ci nie pasuje? Tylko ty możesz palić? Pić? Ćpać? Abigail też ma swoje prawa i nie jest żadną służką, żeby się słuchać..
-Am spokojnie – wyszeptałem całując ją w czubek głowy – jesteśmy na Majorce, wspólne wakacje, zajebista zabawa.
-Właśnie – odpowiedział Zayn – posłuchaj się chłopaka – puścił jej oczko, ale trafił w czuły punkt. Tutaj nikt nikogo nie musi się słuchać.. Nasza żeńska część nic nie powiedziała tylko weszła do klubu.
-Kurwa! - krzyknął Payne zbliżając się do barierek – Co ci chłopie odjebało? Nie dość, że mamy przejebane, to teraz to pogorszyłeś.
Liam uderzył w ścianę, po czym spiorunował nas wzrokiem wchodząc do środka.

Postanowiłem zostać na dworze z przyjacielem, żeby wysłuchać jego tłumaczeń. Po co zachował się jak dupek? Nie pił za dużo, a nawet jakby wypił, to znam jego głowę. Jedna z najmocniejszych..
-Sory, ale to chyba przez te zaręczyny – w końcu się odezwał i usiadł na schodku.
-Co z nimi? Jeszcze mamy trochę czasu, a przecież chcemy w końcu czegoś takiego.. trwałego z tymi właśnie dziewczynami – zacząłem myśleć co mu się nie podoba, aż dotarło do mnie... To jest Zayn Malik, który nigdy nie był dłużej z nikim niż kilka miesięcy. Zresztą mam tak samo! To jest nowa sytuacja, ale obgadaliśmy to przecież. Mieliśmy na to czas w Londynie przy piwie, trawce i muzyce.
-Wolność, to jedyne czego będzie mi brakować – tak jak myślałem..

-To chodź do środka, wypijemy za wolność, miłość, a przy okazji idź pogódź się z Abigail. Pewnie jest wkurzona i nie da ci spokoju do jutra- wstałem podając pomocną dłoń do wstanie – chyba, że ktoś się kręci wokół niej..
Tylko tyle potrzebował, żeby wystartować do środka. Podrapałem się po karku i ruszyłem za nim. Potrzebuje zimnego piwka i dziewczyny.
Wchodząc poczułem zaduch i przeróżne perfumy. Odnalazłem w tłumie Amy, która popijała drinka przy barze i rozmawiała naprzemiennie z Susan i Abi. Widząc mnie, uniosła w górę brew i odwróciła się plecami. Zerknąłem w bok i zobaczyłem, jak Liam stoi na uboczu obserwując tak jak ja całą sytuację. Posłałem mu jednoznaczne spojrzenie, ale tylko pokręcił głową uśmiechając się blado. Nigdzie nie widziałem Malika, więc są dwie opcje... Zgubił się w tłumie ludzi, albo pokłócił się ponownie z Bennett i zniknął z kimś. Mam nadzieję, że nie zrobił tego drugiego i spokojnie poszedł do toalety. To najlepsza możliwość. Zauważyłem jak jakaś trójka chłopaków zbliża się do naszych kobiet. Poczułem zagrożenie, więc zrobiłem krok w ich stronę. Czy one robią to specjalnie? Zaczęli rozmawiać i kolorowa patrząc na mnie, flirtowała z jakimś typem.. Chyba komuś zaraz wypierdole..
-Spokojnie – podszedł Payne – to tylko takie głupie odegranie się na nas. Dobrze, że nie ma Malika. O co mu chodziło na dworze?
-Boi się stracić wolność – odpowiedziałem widząc go z jakąś grupką ludzi – o wilku mowa – wskazałem głową w bok. Szatyn rozmawiał z jakąś blondynką i uśmiechał się do kolejnej. - Może my też powinniśmy się kimś zając.
Cały czas obserwowałem przyjaciela. Uniosłem brew, ale zauważyłem jaki dystans do niej trzyma. Najwidoczniej wpadli na siebie w toalecie i się przyczepiła. Obserwowałem tą dwójkę. Ona pokazała mu na bar i pomachała do jakiejś dziewczyny, która siedziała komuś na kolanach. Zayn pokręcił głową i próbował uciec wskazując na nas. Pomachaliśmy im, żeby mógł się oddalić. Jego uśmiech się skończył, kiedy zobaczył swoją dziewczynę.

Fuck....
Nie robiły nic takiego, tylko rozmawiały z facetami, żeby nas wkurzyć. Oczywiście krew się we mnie gotuje od samego początku, ale niech się bawią. Jednak to tak nie działa w tej sytuacji. Można rozmawiać, ale kiedy kolesie położyli łapy na dziewczynach, a do tego zjeżdżali nimi coraz niżej, to przegięli pałkę. Już nie tylko nam się to nie spodobało, ale i dziewczyny miały dość. Poczułem podmuch wiatru, a następnie widziałem jak jeden z kolesi ląduje na ziemi. Za nim leci kolejny i kolejny... Przyjaźń zobowiązuje, więc pomogliśmy mu pozbyć się tych kretynów.
-Zayn! - zapiszczała Abi próbując go powstrzymać przed bójką – nie warto..
-Nie dotyka się czyiś kobiet – powiedział przez zaciśnięte zęby i wymierzył pierwszy cios. Skoro on zaczął, to my nie możemy być cipami i stać obserwując wszystko. Takie właśnie rozróby są najlepsze, bo przynajmniej mamy dobry powód i można się wyżyć na obcych ludziach..
...............
Halo halo! Sorka memorka, ale na prawdę nie miałam do tego głowy. Z jednej strony wakacje, wyjazdy, Woodstock, prawko, jakaś nauka do maturki ;-; Chyba ten rok będzie najgorszym w moim życiu, jeśli chodzi o szkołę... Ale spokojnie, jakoś wszystko pociągniemy jak trzeba xx
Więc buziaki i trzymajcie się cieplutko! <3

środa, 19 lipca 2017

Ważne!

Hej idonatorzy... ; c Przepraszam za nasza nieobecność.. Po prostu czerwiec to było jeszcze takie zabieganie w szkole, wycieczki klasowe, diagnozy, wyjazdy rodzinne. A lipiec też zaczął się na wariackich papierach, bo jedna z nas prawko zaczęła, to codziennie na jazdy trzeba jeździć, tutaj znowu 18 urodziny robić dla jednej rodziny dla drugiej i tak nam zeszło ;-;
Strasznie przepraszamy za to, ale na prawdę dziś po ostatnim kursie na prawko zabieram się za rozdział, bo czuję przypływ energii do pisania. ^^
Czekajcie i nie opuszczajcie nas! <3
Kochamy was IDA! <3

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Rozdział 68



**Oczami Abi**

Właśnie siedzę przy oknie i obserwuje każdy zakątek pięknej Majorki. Lot nie zajął nam dużo czasu, więc nie jesteśmy zmęczeni. A co za tym idzie? Rozpakowanie i leżenie na plaży z drinkami! Amy nie mogła przestać mówić o tym, jak to ona będzie tylko leżeć, jeść i pić. Mi obojętnie co będę robić, ważne, że z najważniejszymi dla mnie osobami. Wreszcie jesteśmy wszyscy razem gdzieś, gdzie nie ma naszych wrogów i ludzi, którzy marzą o popsuciu naszych wczasów. Chyba, że akurat wybrali sobie ten sam hotel, termin i część Majorki..
-Kotek weźcie idźcie do recepcji, my się zajmiemy walizkami – pokiwałam głową i i wzięłam ze sobą dziewczyny. Szybko odnalazłam wzrokiem kogoś z obsługi.
-Dzień dobry, mieliśmy rezerwację na nazwisko Bennett – powiedziałam, a chłopak trochę starszy od nas z miłym uśmiechem, zaczął wpisywać i szukać.
-Trzy pokoje – powiedział – proszę tu podpisać.
Zrobiłam to co kazał i z uśmiechem wzięłam kluczyki. Dałam przyjaciółką i udałyśmy się na górę. Na ostatnie piętro, gdzie jest najlepszy widok. Nie mogę się doczekać spędzenia tutaj całego pięknego tygodnia. Codziennie będę się budzić przy Zaynie. Normalnie nie mamy na to hmm w sumie nie wiem czego. To on nie lubi u mnie nocować, bo woli się wymykać w nocy do siebie. Mówi, że najlepiej śpi mu się u siebie, ale ja też czasem go potrzebuje. Może przez ten tydzień spodoba mu się budzenie przy mnie. Powinnam wymyślić jakąś strategię, żeby go jakoś przyzwyczaić do siebie jeszcze bardziej. Zayn Malik jest moim wielkim wyzwaniem, ale nie boje się konsekwencji, bo i tak jest już mój.

-Widzimy się zaraz – ucałowałam dziewczyny i poczekałam przed drzwiami na chłopaka. Dostrzegłam go, kiedy wyszedł z windy z naszymi walizkami. Odebrałam swoją różową i otworzyłam nasz pokój. Pierwsze co to chłopak rzucił się na łóżko, a ja otworzyłam balkon. Idealnie, bo nasze trzy balkony są ze sobą połączone w całość. Wiec mamy miejsce, gdzie się będziemy spotykać bez obcych ludzi.
-Pięknie – wyszeptałam czując jego ręce. Odwrócił mnie i pocałował.

-Brakowało mi spędzenia tak czasu – powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Rozpakujmy się i lecimy na basen! - Krzyknęła Amy, a ja szybko wbiegłam do środka, żeby znaleźć swoje ciuchy.
-To ja wezmę prysznic – nie zdążyłam się sprzeciwić. Z miną złego psa usiadłam na podłodze, żeby otworzyć walizki. Jak zawsze nabrałam tyle ciuchów, a co do czego, to będę chodzić w nawet nie połowie z tego. Tak zawsze było i będzie. Bo wolę mieć wszystkiego więcej, jakby co.
Otworzyłam wielką szafę i zaczęłam układać swoje rzeczy. Dobrze, że jest dużo miejsca w pokoju, będę miała gdzie układać buty. Cieszę się, że udało mi się zaklepać te pokoje, bo na zdjęciu nie wyglądały tak pięknie, jak na żywo. Jestem naprawdę zadowolona, ale mam nadzieję, że nie chwalę dnia przed zachodem słońca. Na samym końcu znalazłam bordowy stój, który teraz nałożę. Kupiłyśmy sobie takie same, tylko w innych kolorach. Ciekawe czy dziewczyny je założą.
**

-Za wspaniałe wakacje! - Zniesiono toast i wakacje się zaczęły.
-Chodźcie do wody! -Zaproponował Lou, który jako pierwszy wskoczył do basenu. Woda przezroczysta i przepiękna! Zamoczyłam jedną stopę, żeby sprawdzić jak z temperaturą i muszę przyznać, że mogę się zacząć już pomalutku moczyć.
-Na trzy – Susan odliczała, a ja poczułam jak ktoś mnie bierze na ręce i wskakuje do basenu. Nie zdążyłam złapać powietrza i na początku się topiłam. Oczywiście nie tak poważnie, bo to pierwsza reakcja organizmu. Od razu Mulat mnie podniósł i z paniką w oczach próbował złapać ze mną kontakt. Zdenerwowana pokręciłam głową, ale jego strach uświadomił mi, że się martwi. Przytuliłam go i podtopiłam.
-Nienawidzę cię – wyszeptałam i ucałowałam go w czoło. Zeszłam z jego rąk, żeby popływać z dziewczynami. Zaczęłyśmy zwiedzać cały basen, który nie jest taki mały jak się wydaje. A widok z niego jest tak samo piękny, jak zresztą wszystko co do tej pory zobaczyłam. Jeszcze niebo pełne gwiazd i będę spełniona. Musimy zrobić sobie nockę na plaży, oczywiście nie, żeby tam spać, ale posiedzieć kilka godzin późną porą razem oglądając gwiazdy. Tak jak na tych wszystkich filmach, wino, koc, gwiazdy i same przyjaciółki. Lub bardziej romantycznie, to z naszymi połówkami.
-Podoba wam się tak samo jak mi? - Spytałam zatrzymując się koło przyjaciółek.
-Nawet nie pytaj – odpowiedziała Amy wpatrując się przed siebie – jest idealnie.
-Dokładnie – wyszeptała Sus.

Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się promieniami słońca na swojej skórze. Muszę wrócić pięknie opalona, że na weselu brata wyglądać tak ślicznie, jak przystało na siostrę Pana młodego.. Właśnie, przecież muszę im wysłać e-mail z kilkoma informacjami, które załatwiałam tuż przed wyjazdem. Dokładnie to wczoraj, bo miałam wolny wieczór, więc po spakowaniu stwierdziłam, że po co iść spać. Dlatego wzięłam się za pomoc w weselu i mamy wszystko. Jeszcze tylko potwierdzenie od gości i ostateczne menu. Oczywiście sukienkę Ashley już ma, kupiła kilka dni temu. Muszą mi wysłać zdjęcie, a ja za niedługo pewnie wybiorę się z dziewczynami do sklepu. Zorganizujemy jeszcze wieczór panieński, to znaczy pomożemy jej przyjaciółce, żeby nie miała za dużo na głowie. W końcu wszystko musi być idealne, jak na naszą rodzinę. Zayn pewnie zostanie zaproszony też na wieczór kawalerski mojego braciszka, bo po ostatnim spotkaniu chyba się dogadają.
-Co powiecie na wspólną kolację i spacer po plaży? - Rozmarzyłam się na samą myśl. Chłopaki i tak nie mają nic do gadania, muszą się zgodzić na nasze warunki. W końcu powinni być zadowoleni, że my się cieszymy. Jakiś romantyczny wieczór, a następny może być niezwiązany z miłością. Na pewno dla każdego coś się znajdzie.
-Liam coś mi wspominał, że zjemy wspólnie kolacje, ale nie wiem czy chce potem iść na plaże – przyznała Susan, a ja pokiwałam głową.
-Dobra, to ja biorę Malika na spacer – zaśmiałam się i odpłynęłam w stronę swojego chłopaka. Zostawić ich tylko na chwilkę, a już zaczynają się bawić w przedszkolaki. Zaczęli skakać do wody jak mój brat, kiedy był młodszym dzieckiem, bo patrząc teraz, to prawie w ogóle się nie zmienił.
-Czy moja księżniczka, chce coś do picia? - Wdrapałam się na brzeg basenu i mogłam obserwować przyjaciół.

-Tak, poproszę coś kolorowego – puściłam mu oczko, na co złapał się na klatkę piersiową i udawał zawał. Pokręciłam głową i zamknęłam oczy. Poczułam jak się unoszę, ale nie uchyliłam powiek, ze względu na mocne słońce. Kiedy zostałam położona na leżaku zobaczyłam, że za tym stoi Louis.
-Nie mogłaś przecież leżeć na tym zimnym – odparł i wrócił biegiem do wody. Spojrzałam na kolorową, a ona wzruszyła ramionami dając mu buziaka. To takie urocze, że na reszcie znalazłyśmy sobie kogoś, kto szanuje nasze przyjaciółki. Pamiętam jednego chłopaka od Am, ten to był milusi, a potem wyszło szydło z worka. Obgadywał każdą, a nawet swoją dziewczynę. Przy niej był kochanym chłopakiem z miłością do nas, ale gdzieś na mieście nawet nie raczył odpowiedzieć cześć. Nie wiem na czym to polega, ale właśnie takich kocha się najmocniej? Wątpię, ale kolorowa miała fioła na jego punkcie. Przynajmniej przez pierwsze parę miesięcy. Starałam się jakoś to szanować i wmawiać sobie, że to musi być prawdziwe uczucie. Jednak kiedy zerwali, to dziękowałam Bogu. Teraz przynajmniej ma takiego Lou, który jest naprawdę kochany.
-Kotek, posmaruj mi plecy – usłyszałam koło swojego ucha, więc mozolnie wstałam. Schyliłam się pod leżak, żeby znaleźć balsam do opalania, ale najwidoczniej nikt go nie wziął.
-Będę taka kochana i pójdę do pokoju po to – owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam do hotelu.
-Chyba, że mam iść z tobą? - Poruszył zabawnie brwiami, więc rzuciłam w niego tym ręcznikiem.
-Potem możemy iść razem – odpowiedziałam i zaczęłam kręcić biodrami.

Szłam ślimaczym tempem, szczególnie na kafelkach. Już kiedyś wywinęłam ładnego orła po wyjściu z basenu. Dlatego teraz wole zachować ostrożność i nie nabić sobie nowych siniaków.
Uśmiechnęłam się do chłopaka siedzącego na recepcji. Pewnie jego praca jest nudna, więc przynajmniej w taki sposób można ją urozmaicić. Poczułam jak na mnie patrzy, to wina samego bikini. Mogłam nie rzucać w chłopaka okryciem, czułbym się komfortowo.
Poczekałam na windę i pojechałam na górę. Chwilę mi zajęło otwarcie pokoju, ale w końcu do niego weszłam. Rzuciłam klucz na szafkę i poszłam do lodóweczki, skąd wyciągnęłam wodę. Zrobiłam kilka łyków i mogłam zacząć szukać kremów na opalanie. Co on by zrobił bez mojego segregowania rzeczy. Otworzyłam odpowiednią kieszeń i wszystko tam ładnie leżało. Wzięłam to co miałam i wróciłam na dół.
-Dawaj plecy – kucnęłam przy szatynie, żeby rozsmarować krem na jego ciele. Pod wpływem zimnej substancji zadrżał, a ja się zaśmiałam. Delikatnie rozprowadzałam krem na plecach szatyna. Kiedy skończyłam, to wręczyłam mu buteleczkę i sama się wyłożyłam na leżaku obok. Bez żadnego westchnięcia wstał i wykonał te same czynności co ja. W podziękowaniu ucałowałam go i zaczęłam się delektować nową książką. Przynajmniej teraz mam czas na czytanie, bo w czasie szkoły nie mogłam sobie pozwolić na książki, które nie są lekturami.
Podniosłam tylko na chwilę wzrok znad książki, żeby spojrzeć na basen. Jednak naprzeciwko przemknęła mi znajoma twarz. Na początku myślałam, że to zwidy, ale z drugiej strony to chyba ona.. Niemożliwe, przecież to Majorka.
Pokręciłam głową i wróciłam do czytania. Zwariowałaś Abigail, odpocznij i będzie lepiej..

**Oczami Liama**

-Susan! - krzyknąłem odchylając się do przodu – to boli. Miałaś być delikatna.
-A ty miałeś się nasmarować kremem z filtrem, ale po co – odpowiedziała mrucząc coś pod nosem – teraz musisz pokazać, że masz jaja. Wiec wytrzymaj chwilę, a ból minie.
Nienawidzę tego bólu, kiedy spiekę sobie plecy, a ktoś usiłuje mnie nasmarować żelem po opalaniu. Mam nadzieję, że szybko jej to zejdzie i będę mógł spokojnie żyć. Obiecałem chłopakom, że spotkamy się za niedługo w celu wypróbowania hotelowej siłowni. Mimo wakacji o formę trzeba wszędzie dbać. Zresztą musimy kupić sobie karnety w Londynie na tą sama siłownie, żeby mieć z kim tam chodzić. Przynajmniej trening szybciej minie i w przyjemniejszej atmosferze, bo jak jestem sam, to zazwyczaj strasznie mi się dłuży. A tak można zabić czas podczas jazdy rowerkiem na przykład rozmawiając o przyszłej imprezie, albo dziewczynach.
-Może my z dziewczynami powinnyśmy pójść też poćwiczyć? Przez was jest mi głupio, że nie jestem aktywna... - Usłyszałem od swojej dziewczyny, więc się głośno zaśmiałem, przez co miałem wbite paznokcie w szyję.
-To nie jest złośliwe – wyburczałem – po prostu nie musisz, bo masz dla mnie super figurę.
-Taaa, ale ruch to zdrowie. Zresztą Abigail jest naszym sportowcem, więc to zawsze ona za nas trzy biegała, albo robiły inne takie rzeczy.
-Słyszałem, że maja zajęcia zumby, możecie się wybrać, a my popatrzymy – uderzyła mnie w ramię, ale nim zdążyła zabrać rączkę, chwyciłem ją i pociągnąłem na łóżko.
-Przecież się śpieszysz – zaśmiała się w moje usta, ale nie zamierzała przestać się nimi bawić – chociaż, kilka minut spóźnienia..

Spojrzałem na zegarek, który wisiał za moją kobietą. Jakieś 20 minut, powinno wystarczyć. Tak więc przekręciłem nas tak, że to ona była pode mną. Trzeba zaznaczyć stanowisko alfy w tym związku. Kręcąc głową zaczęła ściągnąć moją koszulkę, ale widząc jej nieudolność, musiałem dać pomocną dłoń.

**
-Masz wyczucie czasu – po raz kolejny skarciłem Louisa, który zapukał raz i wszedł do mojego pokoju, gdzie akurat byliśmy w połowie czegoś pięknego.
-Stary, nawet nie wiesz jak mi głupio – widziałem już wtedy jego zażenowanie całą sytuacją – będę musiał przeprosić jeszcze kilka razy Susan.
-Myślę, że nie ma ci tego za złe, przecież to normalna sprawa. Bardziej się zawstydziła, że widziałeś ją półnagą. - Przyznałem wychodząc pierwszy z windy.
-Jak dobrze, że to nie ja chciałem wejść pierwszy do waszego pokoju – wreszcie skomentował całą sytuację Zayn – a mieliście gumkę przynajmniej?
-Tabletki i gumka – odpowiedziałem – dobra to od czego zaczynamy?
Wspólnie rozpoczęliśmy zwiedzanie siłowni, a kiedy znaleźliśmy większy kąt, postanowiliśmy się rozgrzać. Nie mam zamiaru chodzić przez cały tydzień z naciągniętym mięśniem.

*
-Czyli nie jutro, tylko pojutrze? - spytałem jeszcze raz, żeby wszystko zaplanować.
-Myślę, że będzie dobrze, bo zdążymy się zaaklimatyzować..
-A ostatni przed ostatni wieczór nie będzie lepszy? - Przerwał Zayn – wtedy będzie tak bardziej no nie wiem.. jak wolicie, ale musimy wymyślić coś naprawdę wyjątkowego.
-Najważniejsza jest plaża, to chyba będzie najlepsze miejsce, żeby to zrobić. - oglądając dużo filmów romantycznych, nie tylko z rudą, ale i z innymi dziewczynami, zauważyłem, że one lubią takie klimaty. A z tego co wiem to nasze trzy przyjaciółeczki, kiedyś dyskutowały na temat zaręczyn na właśnie pięknej plaży. Wiec, czemu by nie spełnić takich marzeń z dzieciństwa? Jeszcze potrójne, to już w ogóle będzie jedno z marzeń.
-Zapisze co nam potrzebne – wysapał Malik wyciągając telefon – dużo róż, czerwonych czy jakiś innych?
-Czerwone są najładniejsze – skomentował Louis, który właśnie skończył ostatnią serię unoszenia ciężarów – wino i owoce, które kochają.
-Truskawki – od razu co skojarzyło mi się z Susan – winogron i maliny – przypomniałem sobie ich rozmowę o ulubionych owocach, więc to jest chyba trójka najlepszych przysmaków.
-Balony! - krzyknął Lou przyspieszając na rowerku – najlepiej kolorowe.
-Muzyka to już się dogadamy co do utworu – Malik szybko notował i mówił coś pod nosem, żeby nie zapomnieć – i jeszcze albo rezerwujemy kolację, albo sami ją robimy i zjemy na plaży.
-Ciężki wybór – podrapałem się po głowie- myślę, że lepiej będzie zjeść w lokalu.

Zgodzili się ze mną i Zayn zakończył chwilowo listę. W międzyczasie na pewno jeszcze nam coś przyjdzie do głowy, a tymczasem zajęliśmy się cardio. Trzeba szybko się uwinąć, bo dostałem sms od rudej, że wybierają się na te zajęcia co jej polecałem. Według mnie każda z nich ma śliczną figurę, ale zawsze można coś dopracować lepiej. W końcu każdy dąży do lepszej wersji samego siebie.
Może po takim aktywnym wieczorem, powinniśmy wybrać się na porządną kolację?
Wpisałem szybko w wyszukiwarce najlepsze restauracje w pobliżu. Wyskoczyło mi ich sporo, ale wybrałem pierwszą lepszą na drodze dedukcji. Po przeczytaniu menu zrobiłem rezerwację i skończyłam trening. Z uśmiechem na ustach chwyciłem butelkę wody i skierowałem się do szatni, żeby wziąć czyste ciuchy i wskoczyć pod prysznic. Chłopaki jeszcze zostali na ostanie 5 minut, więc w tym czasie mogłem się spokojnie doprowadzić do porządku. Pewnie w hotelu będę się mył jeszcze raz, może nie sam tylko z Susan wspólnie sobie umyjemy plecy..

-Gdzie one są? - Zayn otworzył kolejne drzwi, za którymi tym razem były zajęcia dla starszych Pań – przepraszam – wyszeptał z zażenowaniem i się cofnął.
-Chyba tutaj – wskazałem na drzwi, zza których docierała głośna muzyka. Uchyliłem i zobaczyłem rudą czuprynę. Na palcach przeszliśmy bokiem i zajęliśmy miejsce dla gapiów.
Nie odwracałem nawet na chwilę wzroku od swojej dziewczyny. Może i nie jest utalentowana tanecznie, ale ruszać ciałem potrafi. Prowadzący wymiatał, ale nie dorównywał mojej Susan. Bo przecież dla mnie, tylko ona jest w centrum. Nic innego się nie powinno liczyć.
Kiedy skończyła się już nie wiem, która piosenka, to miałem ochotę wyjść. Wyciągnąłem chłopaków na papierosa, żeby zostawić dziewczyny same. Chwila na świeżym powietrzu i mogę wracać do swojego pokoju, gdzie będę się szykował na wspólna kolację w gronie przyjaciół.
-Napiszę Ab, żeby przyszły do pokoju po zajęcia, bo idziemy na kolację – powiedział Malik podając mi zapalniczkę. Odpaliłem swoja fajkę i głęboko się zaciągnąłem.
-Ubieramy się normalnie, czy jakoś specjalnie? -Spytał Louis.

Spojrzałem na niego i wzruszyłem ramionami. W sumie nie musimy się stroić, jak będzie odpowiednia okazja, to wtedy możemy zaszaleć.

-Ja ubieram jakieś ciemne spodnie, a do tego jasną koszulę lub koszulkę. Chyba, że Bennett mi wybierze coś innego – zaśmialiśmy się i w sumie on ma rację. Pewnie Susan też będzie wolała mi coś wybrać, bo one zawsze wiedzą lepiej w sprawie mody. Ja się podpasuje do wszystkiego, byle by było miło i smacznie.
-Potem możemy iść i zwiedzić miasto – zaproponował Lou, a ja się zgodziłem. Jakieś pamiątki mógłbym kupić rodzinie i sobie do domu.
-Idziemy? - Spytałem, a oni wyrzucili kiepy i ruszyliśmy w kierunku naszego hotelu.
.....
Hej! Już po świętach, ale rozdział jakoś się napisał. Trochę to musiało potrwać, bo wena jest ciężka do uzyskania... Niestety ;-; Lecz jakoś go skończyłam i możecie napisać co tam o nim sądzicie, czy jest tak bardzo zły. A może jakoś ujdzie xD
Ktoś zapytał kiedy będzie rozdział na moim blogu xx Więc już go kończę i na dniach postaram się dodać coś na You're my destiny <3
Pozdrawiamy IDA!! ^^

wtorek, 11 kwietnia 2017

Zapowiedź 68 rozdziału

Hej kotki! :>  Rozdział już się pisze, pomalutku, ale już na weekend powinien być xd Albo nawet w czwartek... Jeszcze zobaczę, bo nie miałam weny.. Ale wróciła! Więc czekajcie i oglądajcie xx 

środa, 8 marca 2017

Rozdział 67



**Oczami Susan**

Właśnie ledwo dopięłam swoją tęczową walizkę, która jest pełna letnich ubrań. Oczywiście wzięłam kilka ciepłych rzeczy, ale to takie plan mega awaryjny, bo raczej tam nie czeka mnie temperatura na minusie. Dziewczyny jak tylko wstały, to też podążyły w moje ślady. Jeszcze muszę powiadomić Liama, ale nie tylko jego. Przecież żaden nie wie o naszym poniedziałkowym wylocie. Takie wakacje bardzo dobrze nam zrobią, nie tylko po ukończeniu szkoły. Tylko ogólnie po tych wszystkich wydarzeniach, które nas spotkały na przełomie całego roku. Był to takie atrakcji worek.

-Bierzesz podręczny plecak? - Weszła do mnie Amy, która oparła się o drzwi i obserwowała moje poczynania.
-Właśnie nie wiem, czy lepiej wielką torebkę – zawahałam się wyciągając z szafy czarny plecak i podobnej wielkości torebkę – wezmę plecak.
-To super – odpowiedziała, ale nie odeszła.
-Co chcesz? - Spytałam pakując ostatnie rzeczy, które muszę mieć pod ręką.
-Musimy im powiedzieć – zaczęłam, a ja pokiwałam głową – może zadzwonię, żeby przyjechali? Lepiej, żeby się zdążyli spakować.

-To zadzwoń i sprowadź ich tu jak najszybciej – wypchałam ją za drzwi, a sama rzuciłam się na łóżko.
Od kilku godzin siedziałam i się pakowałam, mam nadzieję, że niczego nie zapomnę. Najwyżej coś sobie tam kupie. Myślę, ze ten wyjazd będzie przełomem w naszym życiu i naszych związkach. Na reszcie spędzimy ze wspólny tydzień gdzieś daleko, a chłopaki jeszcze się zbliżą do siebie. Na tym nam od początku zależało, ale wyszło jak wyszło i co do czego ich przyjaźń idzie do przodu.

Zresztą jak tak rozmawiałam sobie z Payno, to coś tam wspominał, że jest tak jak dawniej. Przynajmniej on czuje stare czasy, ale oczywiście wie jak jest.
-Susan! Chodź, bo zrobiłam nam kawę i grzanki – usłyszałam jak Abi mnie woła. Jakie urocze, aż poczułam takie ciepło na serduszko. Szybko zleciałam na dół jak na skrzydełkach. Brunetka w króciutkich szortach i topie nosiła na stół jedzenie i picie. W podskokach ucałowałam ją w policzki i pobiegłam do kuchni, żeby jej pomóc.
-Kocham cię – wyszeptałam biorąc pierwszą grzankę i posmarowałam ją masłem orzechowym – tego mi było trzeba.
-Wiem, ja też musiałam coś zjeść – odpowiedziała siadając naprzeciwko.
-Gdzie Am? - Przyjaciółka wskazała na drzwi od łazienki, pokiwałam głową i zajadałam się.
-Spakowałaś się już?
-Właśnie skończyłam, ale myślę czy czegoś nie zapomniałam – odpowiedziałam sprawdzając telefon. Nic ciekawego nie znalazłam, tylko powiadomienia z social mediów.
-Właśnie podjechali pod nasz blok – wybiegła kolorowa i stanęła w miejscu nie wiedząc czy iść się przebrać, czy jednak usiąść koło nas. Spojrzała na nasze ciuchy i na swoje, więc po prostu zajęła miejsce obok mnie i wzięła do ręki kubek z kawą. Ja też upiłam sobie kilka łyków i po chwili usłyszałam dzwonek, a następnie sobie po prostu weszli do środka. Rozmawiali cały czas, ale nie słyszałam na jaki temat. Zobaczą nas w piżamach, to chyba od razu im staną.
-Siema! - Krzyknął Lou biegnąc do Amy – cześć kotek – pocałował ją i ugryzł jej grzankę. Zaśmiała się, ale wstała, żeby usiąść na jego kolanach.
Przełknęłam ostatni gryz i wstałam do swojego Liama. Przytulił mnie mocno i pocałował. Zayn wszedł ostatni chowając telefon do kieszeni. Uśmiechnął się do nas i od razu jego wzrok stanął na małej brunetce, która cały czas siedziała i jadła. Poszedł do niej u utulił ją od tyłu, ale delikatnie, żeby nie wylała na siebie gorącego napoju.
-Siadajcie musimy porozmawiać – zabrzmiała groźnie, ale wszyscy się jej posłuchali i usiedli – pierwsza sprawa dotyczy naszego kochasia.. co z nim?

Ledwo przełknęłam ślinę słysząc to z ust Abi. Na pewno chwilę walczyła, żeby to w ogóle powiedzieć.
-Już go nie będzie – odpowiedział Liam – nie musicie się przejmować, bo jesteście bezpieczne.
-A Diana? - Nie mogłam przestać o niej myśleć, od wczorajszego wieczoru, kiedy wypiłyśmy i zaczęłyśmy sobie tak otwarcie rozmawiać. Oczywiście na każdy temat, dlatego też kilka zdań o niej się pojawiło. Nie wiem co się z nią stanie, czy dalej będzie nam mieszać w życiu.
-Nie widzieliśmy jej od ostatniej pogawędki – odpowiedział Lou – pewnie jak się zjawi, to będzie to coś głośnego – zaśmiał się szturchając Amy.
Spojrzałam na przyjaciółki i kiwnęłam głową, że skoro nie mamy innych pytań, albo przynajmniej chwilowo ich brak, to możemy powiedzieć o wyjeździe.
-Macie jakieś plany na przyszły cały tydzień? - Zaczęła Bennett patrząc na Malika i innych. Oni wzruszyli ramionami, ale to był znak, że jeszcze nic nie wiedzą.
-To bardzo dobrze, bo mamy dla was niespodziankę! - Zapiszczałam podekscytowana. - Zabieramy was na Majorkę!
-Co? - spytał nie wierząc Liam, więc go pocałowałam i mocno przytuliłam, żeby nie pomyślał, że to sen, albo ściema.
-Wylatujemy o 8 w poniedziałek – oznajmiła Abi – i mam nadzieję, że teraz wszystko wyjdzie – tutaj zwróciła się do swojego chłopaka, który ścisnął jej rękę i przyłożył do swojego serca. Niby nic takiego, ale dla niej to znaczy wszystko.
-Zaskoczyłyście nas – odezwał się Lou – to my powinniśmy was gdzieś zabrać, a nie na odwrót.
-Następny wyjazd wy stawiacie – puściła mu oczko Am i wzięła swój kubek z napojem – spakujcie się i najlepiej przyjedźcie do nas jutro wieczorem, razem pojedziemy na lotnisko.
-Dobry pomysł – pokiwał Liam – to posiedzimy chwilę z wami i się zwijamy. Musimy jeszcze załatwić jedną rzecz.
Spojrzeli na siebie w porozumiewawczy sposób, a ja tylko mogłam się domyślać, ale nic nie wymyśliłam...

**
-Was też zastanawia ta ich wspólna sprawa? - Spytała umierając z ciekawości. Li nie chciał mi nic powiedzieć, zmył mnie, kiedy pytała o to. Mam nadzieję, że to nic groźnego, bo jak sobie coś zrobią, to polecimy bez nich.
-Zayn nie chciał mi nic powiedzieć, więc może poczekajmy – powiedziała Abi zmywając naczynia, a ja je wycierałam. Am na chwile zniknęła, ale jej zadaniem jest chowanie naczyń do szafek.
-Może jakieś zakupy? Musimy mieć coś na drogę, albo przynajmniej wodę – wróciła i zajęła się pomaganiem.
-Jestem za, bo woda nam się kończy – oznajmiła Abi wycierając mokre ręce – jest za zimo, żeby iść w takich szortach?
-Zdecydowanie – odpowiedziałam i wyszłam za nią, żeby ubrać się w jakieś cieplejsze ciuchy.
-Za 10 minut widzimy się na dole! - Wyzwanie przyjęte, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju, żeby coś na siebie nałożyć.
Wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie i patrząc na okno wzięłam krótką bluzkę i koszulę w kratkę. Włosy tylko rozczesałam, a makijażu nie zrobiłam. Jedynie rzęsy i usta nawilżającą pomadką. Po co mi coś innego do spożywczaka? To chwila moment i jesteście w domu, chyba, że po drodze kogoś spotkamy. Wtedy może się przeciągnąć, ale raczej nie...

**Oczami Zayna**

-Kurwa, nie znam się – wyszeptałem oglądając kolejną biżuterię – może ten?
-Chyba dla babci – skomentował Liam szturchając mnie w ramię.
Któryś stwierdził, że to jest najlepszy jubiler w Londynie. Zaufałem im na słowo, ale chwilowo nie widzę nic, oprócz wielkich cen.

Skoro to ma być coś niesamowitego, to na pewno diament. Od dziecka wiedziałem, że kupię swojej księżniczce coś co ma diament. Jeśli chodzi o taką okazję, to na pewno będzie wielki i bardzo drogi. Odszedłem od chłopaków i zajrzałem na półkę z samym srebrem. Zerknąłem i w sumie nic nie zobaczyłem, ale po chwili mój wzrok wrócił na jeden piękny przedmiot. Poczułem, że to jest to. Nie myśląc długo, zawołałem Lou.
-Zajebisty – skomentował i poklepał mnie po plecach – znajdź mi coś dla Amy, tym swoim okiem.
Zaśmiałem się i zacząłem czegoś szukać. Nie wiem co jest dla kolorowej. Lepiej najpierw kupie prezent dla Abi, a potem pomogę przyjacielowi.
-Przepraszam – zwróciłem się do kasjerki – czy mogę poprosić Panią o wyjęcie tego tutaj?
-Już – uśmiechnęła się i wyciągnęła spod lady kluczyk, który pewnie jest do tej gablotki. Pokazałem jej o co mi chodzi, więc wyciągnęła i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Podała mi pierścionek, żebym mógł mu się bardziej przyjrzeć.
-Może Pani go przymierzyć? - pokiwała niepewnie głową, ale się zgodziła. A ja tylko chciałem sprawdzić, czy wejdzie na palec Abi.
-Jeśli nie będzie dobrze leżał, to zapraszam do zwężenia lub poszerzenia – powiedziała pokazując mi swoją dłoń. Złapałem za nią i oglądnąłem biżuterie dokładnie. Myślę, że będzie idealny i bardzo jej się spodoba. Spytałbym mamę o zdanie, albo siostry, ale nie chcę ujawniać niespodzianki za wcześnie. Ponieważ nic nie jest pewniakiem.

-Proszę go zapakować w takie ładne opakowanie – pokazała mi kilka kolorów, a ja musiałem chwilę pomyśleć. Wybrałem niebieskie pudełeczko. Kiedy kobieta pakowała pierścionek, ja rozejrzałem się dookoła, aby sprawdzić co chłopaki znaleźli. Payne trzymał coś w ręce, a Louis kucał przy gablotce ze srebrem.
-Razem będzie 800 funtów – usłyszałem, więc wyciągnąłem portfel i podałem swoją kartę. Wpisałem pin i chwilę zaczekałem, aby wziąć swój zakup.
-Dziękuje – odszedłem od kasy i wyszedłem ze sklepu, żeby nie robić sztucznego tłumu. Poczekam na chłopaków na zewnątrz, może zajrzę do sklepu z bielizną. Błyskotki są idealne dla dziewczyn, ale jakieś korzyści muszę z tego mieć.

Sprzedawczyni spojrzała na mnie i się zarumieniła. Każda ma kisiel, kiedy mnie widzi. Nic nie poradzę, ale podszedłem do półki z koronką. Chyba każdy mężczyzna lubi oglądać, seksowną kobietę w koronkowej bieliźnie. Chociaż najlepiej jak ona nic na sobie nie ma, ale to już taki kruczek.
-W czymś pomóc? - Usłyszałem za sobą, więc odwróciłem się i pokiwałem głową.
-Najlepiej coś czarnego i wyjątkowego, na specjalną okazję – powiedziałem zmieszany, bo nigdy nie wybierałem czegoś specjalnego. Zawsze to było takie po prostu, wszedłem, poprosiłem o pomoc i wziąłem nie patrząc na to. Ale co się dziwić, skoro to było dla Perrie. Blondyna nie była dla mnie, szczególnie po kilku skokach w bok. Nie byłem lepszy, bo jak się dowiedziałem, to postąpiłem dokładnie tak samo.
-Proszę zobaczyć ten komplet – spojrzałem, ale coś w nim było nie tak, więc skrzywiłem się – więc może ten?

-To jest to – wziąłem, żeby dotknąć mięciutkiego materiału – proszę zapakować.
Poszedłem za kasjerką, żeby zapłacić. W głowie miałem tylko rzeczy, które muszę spakować ze sobota na Majorkę. Mamy sobotnie popołudnie, więc trzeba się za to zabrać. Chociaż jakaś zabawa w klubie, też chodzi mi po głowie. Może zabiorę chłopaków do Maddox i tam się zabawimy we trójkę. Jak będą chcieli to ściągniemy Horana. Po kilku piwkach będzie nam lepiej, i może w końcu się wyluzujemy. Zresztą i tak jest lepiej, niż myślałem, że będzie. Teraz czuję, że jestem tu, gdzie powinienem być. Kilka miesięcy temu nawet nie myślałem o przyjaźni, a co dopiero o miłości.. Takie słowa zostawiałam za drzwiami. A porobiło się więcej, niż mogłem sobie pomyśleć. Jak tylko nasz plan się powiedzie, muszę zadzwonić do mamy. Może tym razem zabiorę tam Abigail.

Moja rodzina ją pokocha, tak jak ja.

-Mamy wszystko – poruszyłem gwałtownie głową patrząc na chłopaków – jedziemy?

-Zapraszam was na piwo – zaproponowałem kierując się na parking.

-Stary, to jest dobry pomysł – zgodził się ze mną Louis – więc ruszajmy.

**

-Nasza własna loża – zaśmiał się Payne, prosząc o kolejną kolejkę – fajny masz ten klub.

-Wiem – odpowiedziałem okładając ostatnie papiery, którymi musiałem się zająć natychmiast. Jutro nie będę miał na to czasu, a potem przez tydzień ktoś musi mnie zastąpić. A ważnych spraw na pewno mu nie zostawię. Ufam tylko sobie, kiedy chodzi o interesy i pracę.

-Wiecie co w ogóle się dzieje z Harrym? - Spytał Lou.

Wzruszyłem ramionami i postanowiłem zapalić. Doskonały powód.

-Amy coś wspominała, że jest z jej kuzynką. Mieszkają w Londynie, ale nie kontaktowali się ostatnio z nią – dokończył.

-Może on nie ma ochoty nawiązać z nami kontaktu – powiedziałem – albo po prostu nie wie jak zacząć rozmowę.

-Znając go, mogę mieć pewność, że chodzi o pierwszą opcję. Ale widząc nowego Stylesa sądzę, że to jednak to drugie.
-Ja bym się nim nie przejmował – wtrącił Horan – pomyślałbym o Dianie, która dalej jest gdzieś tutaj. Niby siedzi cicho, ale za cicho jak na nią.

Tym dał mi do myślenia. Znam blondynę z czasów, kiedy dyrygowała każdym i było jej pełno. A teraz tak nagle ucichła i w sumie nie wiem czemu. Niby kazaliśmy się usunąć z naszych oczu, ale czy ona słucha kogokolwiek? Mogła się bać tego kolesia, ale sprzątnęliśmy go z ulicy, więc jest w połowie bezpieczna. Jedynym jej zagrożeniem jesteśmy my, już nie my, ale nasze dziewczyny. Nie wiem czy przepuściłyby ją tak po prostu na ulicy. Nie obyło by się bez siniaków, albo nieprzyjemnych słów. Zakładam, że pierwszy i drugie może mieć miejsce.
-Całe szczęście my znikamy na tydzień, więc bezpieczeństwo naszego miasta zostawiamy tobie – zaśmiał się Payne klepiąc blondyna po plecach.
-No tak, lepiej leżeć sobie na plaży, a biednego Nialla zostawiać samego na pastwę Diany i kto wie kogo jeszcze... Zapamiętam to sobie – podałem mu kufel piwa, więc tylko się ucieszył i zabrał za picie. Jednak wiem jak uciszyć przyjaciela.. Cofam, nie mogę używać tak wielkich słów. Powinienem uważać co kiedy myślę, bo mogę się znowu na kimś przejechać.
-Co powiedziecie, jak wszystko będzie super, nawet lepiej niż w filmach i nagle ona coś zacznie odpierdalać?
-Mówisz o tym, że będziemy szczęśliwi i ona zacznie się do nas przystawiać? - Spytałem próbując zrozumieć sens tego wszystkiego, co powiedział Liam. Odpowiedź jest prosta, ale nie do końca kiedy chodzi o demony przeszłości.
-Dokładnie tak. Każdy miał do niej słabość, po tym wszystkim nią rzygam, ale co gdyby?
Przygryzłem dolną wargę i analizowałem swoją odpowiedź. Nie wiem co dokładnie mam powiedzieć. Tak samo mam tej dziewczyny dość, szczególnie po tym co zrobiła mojej kruszynce i jej przyjaciółkom. Jak okropnym i zdesperowanym trzeba być, ale z drugiej strony to jest Diana. Za taką osobowość nie jeden ją pokochał.. Jesteśmy żywym dowodem..
-Uważam, że któryś by z was mógł ulec – wyszeptał Niall podkręcając atmosferę.
-Według mnie Horan ma rację – zaczął Lou – może i żaden by nie chciał, ale ona potrafi wykorzystać każda sytuację. A już na pewno nie zawsze jesteśmy w stanie kontrolować się po alkoholu. To jest ten słaby punkt, którego ona szuka.
Żaden nic nie powiedział. Próbowałem coś odpowiedzieć, ale jednak jego argument jest za dobry. Mogę zacząć bronić swojej miłości do Abigail, ale oni też kochają swoje dziewczyny. Więc mamy ogólnie przejebane, jeśli blondyna wróci do swojej chorej gry.
-Wypijmy za błędy, których nie popełnimy – uniosłem kufel w górę, żeby się z nimi stuknąć. Po chwili oni zrobili to samo i wypiliśmy duszkiem alkohol...

.............
Wybaczcie, że zeszło nam to tak mega długo xdd Ale jakoś tak powrót do szkoły po feriach nie był łatwy, a w ferie było ciężko znaleźć wolną chwilę na cokolwiek. Spróbuje jakoś to nadrobić, ale nie wiem jeszcze czy się uda :"D Chociaż zbliżamy się już do końca drugiej części xdd I tak już dawno miał być koniec, żeby zacząć 3 część... ale jakoś tak nie mogę xdd
To miłego czytania i do usłyszenia <3

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.